Audycja 80 & Studio 80 2017-07-24

Wakacyjny blog filozoficzno-satyryczny #2 "Godocie, Niewiasto Nieszczera!"

Długość: 5min RSS

Kumak Albert przedstawia: "Godocie, Niewiasto Nieszczera!" Czy tego chcemy czy nie, to musimy czekać. Ciągle na coś albo na kogoś. Najlepiej jest wtedy, kiedy zajmujemy się swoimi sprawami i czekamy biernie. Natomiast kiedy nasza pozycja jest uzależniona od kogoś na kim nam zależy – wtedy zaczynają się kłopoty. Często niemałe. Jadąc ostatnio na rowerze przypomniała mi się scena z pewnego dramatu. Nie pamiętam dokładnie kto ją wymyślił, aczkolwiek moje przypuszczenia wędrują bezlitośnie do Franza Kafki, choć głową nie poświadczę. W pomieszczeniu siedzi facet i czeka na wyrok. Siedzi tak i siedzi. Mijają lata, a ten dalej siedzi i czeka. W końcu drzwi się otwierają i człowiek ten wychodzi. Koniec sceny. Jest to metafora życia. Egzystencja taka opiera się na przekonaniu, że cały czas będąc tutaj – na ziemi, czekamy na to, żeby „wyjść”. W trakcie tego siedzimy i myślimy. A kiedy myślimy to i zaczyna nam się przestawiać w głowie. Pojawia się lęk – każdy dźwięk, szmer i chichot jest interpretowany jako sygnał zbliżającego się kresu czekania. Paranoja i strach… Czy taka wizja życia napawa Was optymizmem ? Bo mnie nie. Jednak zaskoczeniem jest to, że każdy z nas ma moc, by wprowadzić taką paranoję w życiu drugiego człowieka. Wielu to robi. Świadomie czy nie, taka sytuacja się pojawia bardzo często. Spróbuję to wyjaśnić. Pierwej jednakoż zechciejmy sięgnąć po dzieło Samuela Becketta pt. „Czekając na Godota”. Dziwna to sztuka, a to dlatego, że jest przykładem teatru absurdu. Mamy dwóch bohaterów Vladimira i Estragona – bezdomnych włóczykijów, tułających się bez celu nędzarzy. Obaj mają zupełnie różne cechy i zupełnie inaczej podchodzą do spraw swojej niedoli. W drodze spotykają pewnych ludzi, ale za każdym razem zachowują się tak, jakby widzieli ich pierwszy raz. Jedynym ich wybawieniem jest Godot, który jednak ma się nigdy nie pojawić. Nie wiadomo czym on jest, nie wiadomo także dokąd bohaterowie zmierzają. Oczywiste jest, że wśród dramatopisarzy XX wieku panowały raczej egzystencjalne i nihilistyczne przesłania niż chrześcijańskie. Beckett jednak zapytany o to, czy Godot jest Bogiem odpowiedział, że gdyby tak było, to nazwałby Godota Bogiem, a nie Godotem. Zatem kwestia oczekiwania na zbawienie i powtórne przyjście Chrystusa jest czymś odrębnym niż czekaniem na Godota. A więc o co może chodzić ? Krytycy są podzieleni i nie do końca wiedzą. Przypuszczam, że rzecz może być o ostatecznym spełnieniu w życiu. Albo realizacji najskrytszych marzeń… Może „romantycznych marzeń” ? Pójdźmy tym tropem. Pojęcie wielkiej miłości we współczesnym znaczeniu jest znane przede wszystkim nie skądinąd jak komedii romantycznych. Dwoje ludzi spotyka się ze sobą – zupełnie przypadkowo. Zarówno facet jak i kobieta czują wtedy coś bardzo dziwnego – jakiś nagły przypływ zauroczenia – niekontrolowanego uczucia. I tak spotykają się kilka razy i poznają się wzajemnie. Uczucie kwitnie, wydaje się, że cały wszechświat kibicuje dwojgu zakochanych istot. Ale w końcu pojawia się problem – najczęściej wychodzi na jaw jakaś niecna historia z przeszłości. Dochodzi do nieporozumienia i pomimo silnego zauroczenia namiętna znajomość gaśnie w bólu. Lecz to tylko pozory. Akcja trwa dalej i z jakiegoś powodu – jest to najczęściej zasługa przyjaciół albo innych pozytywnych, a nawet czasem negatywnych bohaterów [ci ostatni mają swój udział zazwyczaj poprzez własną głupotę] – problem się wyjaśnia i film kończy się zawarciem pełnego miłości, uroczego, idealnego związku. „I żyli długo i szczęśliwie”. Amen. [Oczywiście, są też bardziej ambitne miłosne filmy niż owe komedie romantyczne. Oglądałem kiedyś „Przed wschodem słońca” Richarda Linlater'a z 1995 roku, film który serdecznie polecam, bo pomimo charakterystycznej specyfiki gatunkowej wzbudza głębszą zadumę] Żeby w życiu tak było jak na ekranie, to bylibyśmy o niebo szczęśliwsi. Ale na ogół nie jesteśmy. Bo ludzie boją się mówić o swoich uczuciach. Zwłaszcza o miłości. Mam jedną zasadę. Kiedy interesuje mnie jakaś kobieta – po prostu dlatego, że mi się podoba, fascynuje mnie i chcę nawiązać z nią jakąś poważniejszą relację – nie czekam. Daję jej to do zrozumienia tak wyraźnie i szybko, jak tylko umiem; jest to niczym nabicie rytmu przed kolejną piosenką. „Raz, dwa, raz dwa, trzy cztery!” I nie ukrywam, że od drugiej strony oczekiwałbym mniej więcej tego samego. Strzelenia w mordę, chociaż. Natomiast nawet to się rzadko zdarza. Bo kobiety lubią milczeć. Spotykać się na wiele godzin, a niedługo później nie odbierać telefonów. Pieścić słowem, a potem ograniczać kontakt do mizernych smsów – najczęściej tanich i prostych wymówek zerżniętych z Internetu. Bo są przecież takie „delikatne i wrażliwe” [bo ta druga strona jest przecież z kamienia, do ciężkiej cholery]. Ostatecznym efektem tych manipulatorskich zabiegów jest dezorientacja. Niby żyjesz, a tak naprawdę włóczysz się bez celu, bo nie możesz myśleć o niczym innym niż o tym kim dla „niej” jesteś; ile w jej mniemaniu znaczysz. Może wystawia Cię na próbę ? Może testuje Twoją wierność ? (w życiu w to nie wierzcie!) A może cię zwyczajnie zlewa ? W takim położeniu możesz być albo prostym głupkiem, albo mądrzącym się sceptykiem. Ale to nic nie zmienia. Bo nadal siedzisz i czekasz! Masz w tym cel ? Może przynajmniej wiarę, że się odezwie ? Figę! Ot do czego prowadzi tchórzostwo, brak rozmowy i komunikacji – współczesna plaga pseudo-związków; zakamuflowany, skrajny, „fejsbukowy” introwertyzm; domysły i domysły domysłów. Do emocjonalnej nędzy i utraty marzeń. Do zniszczenia najgłębszej intymności, którą nam Bóg zaszczepił w duszy. Po tylu nieudanych razach jesteś już jak Vladimir albo Estragon – w twoich związkach nie ma chemii, uczucia są wypalone, a każdy kolejna próba zawarcia głębszej znajomości jest niczym oczekiwanie na Godota. Bo może zwyczajnie nie masz już siły, a może już się nie chce. Szkoda zdrowia. Pozostają strzępy niespełnienia, gdzieś tam w zakamarkach serca ukryte pragnienia, które z dnia na dzień stają się bardziej nieosiągalne. I chciałoby się powtórzyć za poetą: „Nevermore!”

R.K Production

Audycja 80 to markowa audycja wytwórni R.K Production pod przywództwem Remiego O'Dare Audycja 80 oparta jest na trzech filarach. Są nimi: "Sztuka", "Filozofia" i "Bóg". Filar sztuki dotyka twórczości poetów, pisarzy, kompozytorów i wizjonerów, odnosząc się często do świata, który swoją twórczością wygenerowali. Filozofia to skupienie się na filozofach XX wieku takich jak Henri Bergson czy Emmanuel Levinas i ich dziełach. "Bóg" to spojrzenie na rzeczywistość w kontekście chrześcijańskim, które nierzadko może przybrać inną i bardziej zaskakującą formę, niż tą, którą znamy z własnego doświadczenia czy przekonań. Każda audycja obfituje w masę niekonwencjonalnej muzyki, granej przez wyjątkowych, aczkolwiek bardzo często niszowych artystów. Audycje posegregowane tematycznie można znaleźć na: https://audycja80.wix.com/audycja80 Utwory wykorzystane w audycjach działają na licencjach Creative Commons (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/deed.pl) bądź pochodzą z szuflady autora (All Rights Reserved).

  • Nikt nic nie powiedział. Jeszcze...
, żeby skomentować.