Rozmowy ze słuchaczami o Biblii, ubezpieczeniach, wariackich wyprawach rowerowych i o tym, kiedy ryzykowanie z powodu Boga jest głupotą.
Rozmowy ze słuchaczami o Biblii, ubezpieczeniach, wariackich wyprawach rowerowych i o tym, kiedy ryzykowanie z powodu Boga jest głupotą.
U nas nie ma rejstracji. Żeby się zalogować wystarczy potwierdzić swój mail.
stach
10 lat temuA ja tam nie zapinam roweru pod sklepem i nic się nie dzieje.
Tomek
10 lat temuMusze pozbierać informacje, aby być wiarygodny. Dlatego myślę, będzie audycja za tydzień przy dobrych wiatrach.
Tomek
10 lat temuMam temat na kolejną audycję. Martin, zainspirowałeś mnie ;) Mówiąc A.. na dniach będzie B :D
Tomek Szczepański
10 lat temuO – dzięki za odpowiedź!
Chyba rozumiem, co piszesz. Jak dziecko się wystraszy, to odruchowo biegnie z płaczem do mamy, taty, czy kogoś bliskiego, kto jest w okolicy, a nie do szafki, w której trzyma kieszonkowe, żeby przeliczyć, czy starczy mu naprawienie problemu.
A człowiek dorosły, jak się przestraszy – może mieć odruch, żeby zwrócić się do Boga, albo… gdziekolwiek indziej.
A co do króla Asy, o którym wspomniałeś – to miałem kiedyś fajne przeżycie na studiach. Nie udało mi się nauczyć do egzaminu (nie do końca z mojej winy) i kumple oferowali pomoc, że będą mi wszystko podpowiadać. Proste i skuteczne rozwiązanie…
Ale wieczorem wziąłem Biblię do poczytania i trafiłem właśnie na historię Asy, który – zagrożony napadem na kraj – zwrócił się do Aramejczyków o pomoc, zamiast do Boga. Mało tego – ukradł złoto ze świątyni, żeby zapłacić Aramejczykom za ochronę. Jego plan się powiódł i wszystko „dobrze” się skończyło. Tylko potem przyszedł prorok do Asy i powiedział, że Bóg planował nie tylko ochronić Asę przed najazdem, ale samych Aramejczyków planował wydać w jego ręce, ale teraz: „…wojsko króla aramejskiego wymknęło się z twojej ręki.” [2 Krn 16,7]. Skomentował jeszcze: „… Pan wodzi oczyma swymi po całej ziemi, aby wzmacniać tych, którzy szczerym sercem są przy nim; lecz w tym postąpiłeś głupio…” [2 Krn 16,9].
Ta historia dała mi strasznie do myślenia i wtedy podjąłem decyzję, że nie będę ściągał na egzaminach (nie tylko tym razem, ale tak w ogóle).
(Wzrok kumpli, którym o tym powiedziałem przed egzaminem – bezcenne…)
Chyba nieraz mamy problem, który w zasadzie potrafilibyśmy rozwiązać sami, ale jak się przyjrzymy rozwiązaniu, to ono raczej nie podobałoby się Bogu. Wtedy nie mogę powiedzieć, że zastosowanie takiego rozwiązania, to jest wykorzystanie tego, co Bóg mi dał. Bóg jest dobry i nie daje nam pokrętnych sposobów na rozwiązywanie problemów.
Co do lekarzy i ubezpieczeń – to można rozmawiać długo i namiętnie, do której grupy rozwiązań je zakwalifikować. Każdy ma inne doświadczenia, każda sytuacja jest inna i trzeba by każdą rozpatrzeć oddzielnie.
Ale co fakt, to fakt – w życiu z Bogiem często jest miejsce na odrzucenie własnych rozwiązań i zaufanie. Bardzo jest na to miejsce!
Martin Lechowicz
10 lat temuJasne jest, że Bóg dał nam życie, żebyśmy żyli jak sobie chcemy i jak możemy. Jak napisane: "Niebiosa są niebiosami Pana, Ale ziemię dał synom ludzkim" [Ps 115:16]
Z tym to Bóg problemu chyba nie ma, że robimy to co uważamy. No po to ta ziemia jest.
Więc problem może faktycznie jest źle postawiony. Bo mi chodziło tu o to, w czym mamy poczucie bezpieczeństwa, co uznajemy za fundament życia, dokąd uciekamy, kiedy się robi groźnie.
I tutaj to już Bóg się w Biblii wypowiada i zawsze w ten sam sposób. Prorocy strasznie bluzgali Izraelitów za to że, którzy szukali sojuszu z Egiptem przeciwko Asyrii, zamiast się zwrócić wprost do Boga. Ba, Bóg przez proroka wyznaczył kary Dawidowi za to, że zrobił spis armii! Bo najwyraźniej Dawid pokazał tym, że zastąpił ufanie do Boga zaufaniem do swojej siły militarnej i zaczął kalkulować zamiast po prostu ufać i słuchać. Sam Dawid przyznaje w tekście, że głupio zrobił.
A takie wypowiedzi jak ta, wskazują na to samo:
"W trzydziestym dziewiątym roku swojego panowania Asa zachorował na nogi, a jego choroba coraz bardziej się wzmagała; lecz nawet w swojej chorobie nie zwracał się do Pana, ale do lekarzy" [2Kron 16:12]
I widać, że lekarz tu był ZAMIAST Boga, a nie jako "jego ręka".
No i chodzi mi jeszcze o to, że ja nie umiem rozpoznać czy oszczędzam, żeby mieć zabezpieczenie w pieniądzach na trudne czasy, czy z innego powodu. Bo taki powód jest dla Boga obraźliwy, pokazuje, że ufam sile pieniędzy zamiast sile Boga.
Oszczędzanie to często ładne słowo na sknerstwo i strach, i świadczy o tym, że nie wierzę, że Bóg ma pełno i mi może dać kiedy chce i jak chce.
Jezus się tym przecież nie przejmował. Oszczędzał? Nie. Jedynym który w ich paczce mówił o oszczędzaniu był skarbnik - Judasz.
Co do ubezpieczenia - bardzo rzadko się dziś zdarza, że opłaca się płacić za ubezpieczenie niż za pojedyncze wizyty. Paradoks: dzięki temu, że nie ubezpieczałem się, mogłem sobie niedawno iść do dentysty i powyrywać pół szczęki, jakbym chciał. Bo mi stałe ubezpieczenia nie wysysają tych pieniędzy. No choćbym nie chciał to zapasy na zęba się zrobią.
Życie bez ubezpieczeń jest dużo tańsze. Że o licznych plusach innych nie wspomnę.
Tomek Szczepański
10 lat temuCześć, to ja skomentuję. Chciałbym postawić pytanie o granice w modlitwie.
Siedzi sobie człowiek i prosi Boga o jedzenie. W sumie Bóg już dawno dał mu siłę do pracy i różne możliwości pracy, ale ten człowiek chce dostać jedzenie bezpośrednio od Boga. Powiedzmy, że Bóg docenił jego wiarę i dał mu całą lodówkę jedzenia. W środku same pyszności. Co wtedy robi człowiek? Zaczyna prosić Boga, żeby teraz zrobił mu kanapkę…
Czy przykład z kanapką jest absurdalny? Chyba tak, ale dlaczego?
Bo ten człowiek miał wszystko, czego potrzebował do zrobienia sobie kanapki. Dostał wszystko od Boga – wystarczyło tylko się ruszyć i ją sobie zrobić.
Gdzie jest granica, o co powinienem prosić Boga, żeby dał mi bezpośrednio, a co powinienem sobie po prostu zrobić?
Myślę, że ta granica jest właśnie w możliwościach, które już dostaliśmy od Boga.
Jeśli mam możliwość pracy – będę pracował. Ale jak nagle stracę pracę, zanim znajdę drugą, nie mam za co żyć – wtedy będę prosił Boga o pomoc.
Tak poza tym – jak pracuję, też proszę Boga o pomoc, bo łatwo mogę coś zepsuć i potrzebuję Bożej opieki.
Jeśli jestem chory i wiem, że dany lek, czy sposób leczenia mi pomoże – stosuję go.
Czy to jest brak wiary? Nie, to jest docenienie tego, co już dostałem od Boga. Proszę przy tym Boga o opiekę – na wypadek, gdybym się pomylił w doborze metody leczenia.
Czy nie powinienem poprosić raczej Boga bezpośrednio o zdrowie? Jeśli tak, to dlaczego nie prosić, żeby zrobił mi kanapkę…
Jeśli nie potrafię sam wybrać metody leczenia, to idę do kogoś, kto się na tym zna (nazwijmy go umownie lekarzem). Jeśli Bóg dał ludziom możliwość zrozumienia, jak działa ludzki organizm i jak można wyleczyć niektóre problemy – nie widzę przeszkód, żeby z tej wiedzy nie skorzystać.
Gdybym nie miał takiej możliwości, bo powiedzmy nie stać by mnie było na lekarza – to modliłbym się o uzdrowienie.
Do czego zmierzam? Wybór, czy prosić bezpośrednio Boga o pomoc, czy radzić sobie samemu – to dla mnie nie jest wybór wiary lub niewiary. To zwykła ocena, czy Bóg już dał mi to, czego w tej sytuacji potrzebuję (i mogę to zwyczajnie wykorzystać), czy nie mam jeszcze tego (i muszę o to poprosić).
Jeśli wiem, że moje zarobki zmieniają się z miesiąca na miesiąc, to w czasie, kiedy zarabiam więcej – odkładam pieniądze. I wykorzystam je, jak będę miał słaby miesiąc.
Czy to jest brak wiary? Może nie powinienem odkładać, bo Bóg da mi pieniądze, jeśli będzie mi brakować? Owszem, jeśli coś zrobię źle i zabraknie mi na jedzenie – to będę prosił Boga o pomoc i pewnie mi pomoże. Ale po to dostałem możliwość logicznego myślenia, żebym mógł przewidzieć pewne wydarzenia. I jak obliczę, że warto teraz oszczędzać, to będę oszczędzał. To nie jest mój brak wiary – to jest wykorzystanie tego, co już dostałem od Boga.
A jak wiem, że co jakiś czas choruję i obliczę, że bardziej opłaca mi się płacić za ubezpieczenie, niż za pojedyncze wizyty – to wykupię je. Czy to jest brak wiary? Nie – wykorzystuję pieniądze, które zarabiam dzięki Bogu.
Ale gdybym nie miał pieniędzy na ubezpieczenie, to go sobie nie wykupię. I w razie choroby będę się modlił o uzdrowienie, bo nie będzie mnie stać na lekarza.
Albo zawczasu będę prosił Boga o pieniądze na ubezpieczenie. Jeśli mi je da – to znaczy, że o dobrą rzecz prosiłem, a jeśli nie da – to znaczy, że uznał, że woli mnie leczyć sam…
A jeśli nie chcę co jakiś czas chorować, to Bóg dał ludziom możliwość zrozumienia, jak żyć zdrowo. Jeśli wykorzystuję tę wiedzę i zachoruję – to proszę Boga o pomoc. Ale jak świadomie żyję niezdrowo i zachoruję i wiem, że po wyzdrowieniu wciąż nie będę szanował zdrowia – to prośba do Boga o uzdrowienie (tak uważam) byłaby bezczelna.
To tak kilka różnych przykładów, które może trochę obrazują, jakie decyzje bym podjął. Jeśli Bóg dał mi już sposób wyjścia z danej sytuacji – wykorzystuję to. Jeśli nie dał – nie mam co wykorzystać. W obydwu przypadkach – proszę o pomoc. Szczególnie, kiedy muszę zadziałać sam – bo łatwo potrafię coś zepsuć.